dbmakler.pl

Portla finansowy

Finanse

Jak podejść szefa, by zgodził się dać podwyżkę?

Proszenie o podwyżkę przełożonego nigdy nie należy do łatwych zadań. Trzeba do niego podejść w sposób metodyczny i taktyczny. Chodzi głównie o to, by nieco zmiękczyć serce przełożonego i nakłonić go do pewnych ustępstw na naszą korzyść.

Co najpierw trzeba zrobić?

Po pierwsze delikatnie wybadać grunt. Można na przykład zasięgnąć informacji o księgowej firmy lub kadrowej, czy aby szef w najbliższym czasie nie planuje podwyżek dla pracowników. Gdy to nie pomoże, wtedy warto przez jakiś czas efektywniej pracować i być w centrum uwagi przełożonego. Przy odrobinie szczęścia zrozumie tę subtelną aluzję. Gdy i to zawiedzie, czas zastosować bardziej inwazyjne i zwracające uwagę triki.

Delikatna sugestia szansą na podwyżkę

Na początek warto przypomnieć szefowi, że już wiele ciężkich projektów firmowych wykonaliście razem, bo pracujecie ze sobą już kilka lat. Potem mimochodem można nadmienić, że musiałeś wiele razy zostać po godzinach, lecz zrobiłeś to z troski o firmę. Później warto już bardziej sprecyzować swoje dywagacje. Można powiedzieć przełożonemu, że za tyle lat owocnej i wytrwałej pracy, należałaby się jakaś solidna premia lub inna nagroda. Tak ukierunkowaną prośbę powinien zrozumieć nawet najbardziej niedomyślny pracodawca. Oczywiście nie wiadomo do końca, w jakim stopniu on ją spełni. Niemniej nie może już dłużej udawać, iż nie ma tematu.

Jak zapytać o podwyżkę?

Gdy już dojdzie otwarcie do tej rozmowy, to najlepiej w sposób bezpośredni. Może to mało dyplomatyczne, za to skuteczne. Szef powinien zrozumieć, że pracownik, który ma długi staż pracy, ma także większe wymagania płacowe. Podwyżka jest przecież naturalną rzeczą i kolejnym szczebelkiem kariery zawodowej. Nie jest żadnym odkryciem stwierdzenie, że z biegiem lat koszty życia i utrzymania się rosną. Doświadczony pracownik z rodziną nie da rady przetrwać za pensję, jaką otrzymuje na przykład stażysta. Zresztą nie po to starał się tyle lat, żeby teraz zasuwać za marny grosz.

Czego absolutnie nie można robić, pytając o podwyżkę?

Na pewno krzyczeć i wygrażać szefowi. Takie działanie zamiast podwyżką skończy się zwolnieniem z pracy. Po drugie niewskazany jest też szantaż emocjonalny na pracodawcy. Lepiej, żeby starania o podwyżkę miały formę obustronnych negocjacji. To znaczy- pracodawca powie, ile może dać, a pracownik rozważy, czy mu taka kwota odpowiada. Szczytem żenady jest płacz i branie przełożonego na litość. Może i jest to jakaś opcja, ale jest ona wyjątkowo poniżająca. Poza tym, gdy szef jest mało empatyczny, nawet łzy pracownika go nie wzruszą.